kwi 11 2005

Wymiana Holenderska Odc. 1 pt. „Holender...


Komentarze: 0
Poprzedniej nocy ktoś rzucił pytanie: „Gdzie pójdziemy jutro wieczorem?”
Po wypowiedzianym pytaniu spojrzałam na Piotrka, a ten na mnie. Chyba czytaliśmy sobie w myślach, bo niemal jednocześnie odpowiedzieliśmy, że możemy iść do nas na działkę. Ludzie pytali się czy to nie będzie kłopot, w końcu to nie jest moja działka, ale moich dziadków. Na szczęście od roku mam stałe pozwolenie na robienie na niej prywatek. Aby się upewnić następnego dnia zadzwoniłam do dziadka, który oczywiście się zgodził, abym przyszła z „paroma” znajomymi...
Godzina 16.17, przystanek obok Zielonej Szkoły. Huub, Marysia, Gosia i Michelle, ja wsiedliśmy z ogromnymi zakupami, zrobionymi godzinę wcześniej w Kauflandzie, do autobusu jadącego w kierunku działek. Wiedziałam, że Piotrek z Roy’em i paroma innymi osobami już na nas czekał. Wszystko szło z gonie z planem...
Po parunastu minutach znaleźliśmy się na przystanku autobusowym na działkach o jakże pięknej i uroczej nazwie „Słonecznik”. Ci którzy nie znali drogi do naszej oazy spokoju, czekali na nas nie mogąc się doczekać naszego przybycia. Zwarta grupą, niemalże ramie w ramie z naszymi przyjaciółmi z Holandii szliśmy na działkę krzycząc głośno we wszystkich językach świata: Nie będzie padać! Nie będzie! Nasze wrzaski nawet chwile podziałały...
Po dodarciu na działkę zauważyłam, że na sąsiedniej działce jest jeszcze pan Ulański. „Pięknie..”- pomyślałam... Jako, że jestem grzeczną dziewczynką przywitałam się ze staruszkiem i jego zięciem pracującym w ogródku.
„Monika jest problem” – powiedział Piotrek niemalże na samym wejściu. „Co się stało?”- zapytałam. „Nie ma grilla” „CO?! Mamy kiełbaski... mamy ketchup i musztardę.. kupiliśmy nawet węgiel! A NIE MAMY GRILLA!” – troszeczkę się zdenerwowałam... Ale tylko troszeczkę. Zapytałam się kuzyna, czy przeszukał wszystko, stwierdził, że tak... Heh... Pięknie... Jak może się odbyć Grill Party bez grilla? Normalnie suuper! Ostatnią deska ratunku było zapytanie się Pana Ulańskiego czy przypadkiem nie ma pożyczyć nam tak potrzebnej rzeczy...
„PITER MAM GRILL!” - krzyknęłam uradowana, gdy „mała grupka“ siedziała sobie śmiejąc się i żartując przy stole. Razem z Piotrkiem zajęliśmy się przygotowywaniem jedzonka, gdy okazało się, że nie wszyscy są zaopatrzeni w dopalacze... Ah.. ta młodzież! O niczym nie pamięta już! Przecież dopalacze to podstawowa rzecz... My sobie załatwiliśmy już wcześniej... Teraz trzeba było załatwić dla Holendrów...
cdn...
nika_voldemort : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz