lut 12 2006

Jestem sadystką...


Komentarze: 0
     Kiedy opowiedziałam ten sen Marcelinie odpowiedziała, że oglądam stanowczo za dużo telewizji przed zaśnięciem. Próbowałam zaprzeczyć, ale mi się nie udało. Czwartkowa noc jest zawsze najlepsza. Nie dość, że masz wizje zbliżającego się weekendu, to na dodatek puszczają wówczas świetne filmy. Ostatnim moim uzależnieniem jest serial na TVP1 „Kamienie śmierci”. Od zawsze lubiłam takie klimaty, więc nic w tym dziwnego, że serial mi się spodobał. Poza tym ostatnio mam bzika na punkcie francuskich filmów. Ostatnim powodem, może i powinnam go wymienić na pierwszym miejscu, jest Bruno Madinier grający Lucasa Fersena :D
     Po krótkim, ale jakim treściwym wstępie należy opisać kolejny sen. Otóż dotyczył on właśnie serialu „Kamienie Śmierci” i mojego uczestnictwa z nim. Byłam jedną bohaterek współpracującą z Fersenem oraz Marie Kermeur. Pomimo iż im pomagałam najprawdopodobniej nie byłam policjantką. Nie potrafię określić zawodu jaki tak wykonywałam, jednak z pewnością byłam pomocna tej parze policjantów.      Lucas, Marie i ja ukrywaliśmy się w pokoju Fersena, przed nieznaną nam postacią, która chciała zgładzić pannę Kermeur. Nie była to zbyt wesoła wizja, dlatego właśnie ja również miałam jej pilnować. Nie miałam ani pistoletu, ani czarnego pasa w karate, jednak kiedy Lucas poinformował, że idzie się kąpać miałam siedzieć razem z Marie i pilnować, by nikt nie zrobił jej krzywdy.
     Wizja spędzenia całej nocy w trójkę w jednym niewielkim pokoju bez mojej poduszki nie podobał mi się zbytnio. Dlatego powiedziałam Marie o swoich zamiarach udania się na chwilę do swojego pokoju. Nie miała nic przeciwko, dlatego wyszłam z pokoju w którym się ukrywaliśmy. W końcu była policjantka i potrafiła się obronić samodzielnie.
     Minęłam łazienkę w której kąpał się Fersen, następnie jeden większy pokój i małą kuchnię. Nic nie wskazywało na to, że w apartamencie znajduje się ktoś niepowołany. Nic do czasu kiedy zbliżyłam się do drzwi wejściowych. Kiedy położyłam rękę na klamce zorientowałam się, że drzwi są uchylone. Przeszedł mnie dreszcz. Natychmiast ruszyłam z powrotem do pokoju, w którym była Marie. Przy okazji krzyknęłam do Lucasa „On jest w środku!”.
     Kiedy wbiegłam do pokoju zobaczyłam jak jakiś mężczyzna dusi Marie. Natychmiast rzuciłam się na niego próbując odciągnąć go od zemdlonej już kobiety. Poniekąd udało mi się trochę ją oswobodzić. Wygięłam jedną rękę napastnika oraz jego głowę. W tym momencie do pokoju wbiegł Fersen trzymający w dłoni pistolet. Nie był jednak w stanie strzelić do mężczyzny, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo, że któraś z nas zostanie ranna. Napastnik patrzył na mnie swoimi zimnymi oczami. Teraz wiedział jak wyglądam.
     Nie byłam w stanie już dłużej utrzymać tego mężczyzny by się nie ruszał, dlatego zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś czym mogłabym go unieruchomić. I nagle ujrzałam to czego potrzebowałam. W odległości wyciągniętej ręki znajdowało się rozgrzane żelazko. Chwyciłam za rączkę i przyciągnęłam je do siebie. Po czym wypracowałam napastnikowi spodnie. Obszar po którym przejechałam gorącym żelazkiem jest bardzo bolesnym punktem dla każdego faceta.
     To okaleczenie spowodowało, że mężczyzna natychmiast odskoczył rzucając mną o ścianę. Chyba na chwilkę straciłam przytomność, ale widziałam wcześniej, że napastnik wybił okno i wyskoczył przez nie na zewnątrz. Lucas próbował w niego trafić, jednak kula wstrzelona z pistoletu minęła go o parę milimetrów.
     Ostatnie co pamiętam, to sytuacja w której Lucas pomagał mi wstać z podłogi i trzymał mnie w ramionach bym się nie przewróciła. Marie stała obok Fersena już zupełnie przytomna. Pewnie zawołano by pogotowie, jednak sen się skończył...
     Ja chce jeszcze raz! :D
nika_voldemort : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz