Niespodziewany koniec imprezy...
Komentarze: 2
Dzisiaj miałam strasznie zalatany dzień Na początku jakoś trochę po dwunastej przyszła do mnie Paulina. Jak to dziewczyny poplotkowałyśmy sobie trochę, w szczególności, że nie widziałyśmy się niemalże dwa miesiące. Jutro ja ją odwiedzam, trzeba jeszcze pogadać trochę, prawda? Nim się obejrzałam minęła już piętnasta, Pauli wróciła do siebie a ja z Kamilem ruszyliśmy na zakupy.
Półtorej godziny później przyszedł Wilkołak, chcąc abym nauczyła go gra cna gitarze. Było to trudne zadanie, ale nie poddajemy się. Nauczyłam go już czterech chwytów: C,G i a. Może już zagrać początek 'Nie płacz Ewka" czy "Zawsze tam gdzie ty". Nazywam go moim padawanem, on za to mnie mentorem.
Później poszliśmy na ognisko spotkać się z przyjaciółmi. Spore ognicho, dwie gitary i śpiew. Żałowałam, ze nie zabrałam swojego Spike'a, bo tak mogłam żyć na łasce innych, ze dadzą mi gitarę. Nie ma to jak moja 30 letnia jezzówka. Gdzieś w pół to dziewiątej na drugim brzegu jeziora zaczęło się błyskać. Nawet z Kaśką z zamiłowaniem
wpatrywałyśmy się w błyski, ale kiedy zaczęły one się przybliżać wraz z Wredną Jędzą i Agą pożegnałyśmy zgromadzonych i zwiałyśmy do ich domu. Niestety nie udało nam się dotrzeć suche...Podejrzewam
, że deszcz sprowadził mój tata. Chciał żebym była o 21 w domu, a ja się wykłócałam, ze będę o 22... Wredal... Mam 17 lat a nie mogę długo w nocy posiedzieć ze znajomymi!!! Dobra w sobotę też jest impreza na która się wybieram. Na niej będę znacznie dłużej bo zaczyna się do 20 dopiero :D
Dodaj komentarz