Archiwum 11 kwietnia 2005


kwi 11 2005 Wymiana Holenderska Odc. 1 pt. „Holender...
Komentarze: 0
Nie ma jak taksówki! Dowiozą ci wszystko czego potrzebujesz, w niewyobrażalnych ilościach i jeszcze nie spytają o dowód osobisty! Trzeba zapamiętać na przyszłość, że jak skończy nam się alkohol należy wykręcić czterocyfrowy numer i proszę cię bardzo, do wyboru do koloru! Puszka, butelka, mocne, słabe, ciemne, jasne... Co tylko dusza zapragnie!
„44,50zł” – poinformował nas kierowca wręczając Huub’owi skrzynkę TYSKIEGO ( a co tam zrobię im reklamę! :P). Ania zapłaciła za składkowe pieniądze i nasza trójka wróciła z wyprawy na działkę. Szczęśliwi, uśmiechnięci od ucha do ucha, poinformowaliśmy współtowarzyszy o wyprawie zakończonej sukcesem. Skarb odnaleziony, honor taksówkarz ocalony!
Piwo lało się strumieniami... Z czterdzieści butelek z pewnością poszło... :P W między czasie donosiliśmy z Piotrkiem jedzenie i napoje. Już wiem co chce robić w przyszłości! Zostanę kelnerką, a co mi tam! :P
Czas mijał nam szybko, z powodu wybornej zabawy! Chociaż nie było muzyki, gitary, ani innego sprzętu grającego wszyscy śpiewali sami, w szczególności kiedy znaleźliśmy się wszyscy w domku. Niestety wieczorkiem zaczął padać malusieńki deszczyk, który przestraszył nieprzyzwyczajonych Holendrów. Gdy goście siedzieli jeszcze w ogrodzie Piotrek wyciągnął z lodówki prawdziwą polska literaturę! Dobrze zmrożony „Pan Tadeusz” nie jest zły! Przydało by się jeszcze odrobinę polskiej muzyki klasycznej „Chopina”, ale skoro oni chcieli tylko poznać smak polskości „Pan Tadek” wystarczył w stu procentach! (Chopina przywieziemy im jak sami przyjedziemy do Holandii :P). Jakie było zaskoczenie ludzi gdy usłyszeli dobre znany dzwonek rowerowy i zobaczyli mnie niosącą murarską kielnię, a na niej 7 kieliszków z wódką! Oczywiście Polacy zaczęli się śmiać i pogratulowali posiadania tego wymyślnego urządzenia.
Młodzi Holendrzy nie byli przyzwyczajeni do wódki. „What is it?” – zapytał któryś wskazując na kieliszki z przeźroczystym płynem. „Vodka” – odpowiedział uśmiechnięty Piotrek i zaczął rozdawać ją wszystkich zagranicznym gościom. Jaki grymas pojawił się na ich twarzy, gdy zamoczyli w nich jedynie języki! Zapytali się nas z czym to się pije, na to wszyscy jak jeden mąż odpowiedzieliśmy, że wódkę piję się z wódką! Jakoś wypili swoje kieliszki... Z początku nie chcieli więcej, ale później sytuacja się zmieniła. Nawet nie zauważyliśmy kiedy nalali sobie po drugim kieliszku! W takiej sytuacji zostałam zmuszona schować im nasza literaturę na dworze, ponieważ nie chcieliśmy mieć żadnych niespodzianek w drodze powrotnej. W końcu młode to TO, piło wcześniej PIWO, jeszcze nam autobus albo co gorsza działkę zarzyga...
Cdn...
nika_voldemort : :
kwi 11 2005 Wymiana Holenderska Odc. 1 pt. „Holender...
Komentarze: 0
Poprzedniej nocy ktoś rzucił pytanie: „Gdzie pójdziemy jutro wieczorem?”
Po wypowiedzianym pytaniu spojrzałam na Piotrka, a ten na mnie. Chyba czytaliśmy sobie w myślach, bo niemal jednocześnie odpowiedzieliśmy, że możemy iść do nas na działkę. Ludzie pytali się czy to nie będzie kłopot, w końcu to nie jest moja działka, ale moich dziadków. Na szczęście od roku mam stałe pozwolenie na robienie na niej prywatek. Aby się upewnić następnego dnia zadzwoniłam do dziadka, który oczywiście się zgodził, abym przyszła z „paroma” znajomymi...
Godzina 16.17, przystanek obok Zielonej Szkoły. Huub, Marysia, Gosia i Michelle, ja wsiedliśmy z ogromnymi zakupami, zrobionymi godzinę wcześniej w Kauflandzie, do autobusu jadącego w kierunku działek. Wiedziałam, że Piotrek z Roy’em i paroma innymi osobami już na nas czekał. Wszystko szło z gonie z planem...
Po parunastu minutach znaleźliśmy się na przystanku autobusowym na działkach o jakże pięknej i uroczej nazwie „Słonecznik”. Ci którzy nie znali drogi do naszej oazy spokoju, czekali na nas nie mogąc się doczekać naszego przybycia. Zwarta grupą, niemalże ramie w ramie z naszymi przyjaciółmi z Holandii szliśmy na działkę krzycząc głośno we wszystkich językach świata: Nie będzie padać! Nie będzie! Nasze wrzaski nawet chwile podziałały...
Po dodarciu na działkę zauważyłam, że na sąsiedniej działce jest jeszcze pan Ulański. „Pięknie..”- pomyślałam... Jako, że jestem grzeczną dziewczynką przywitałam się ze staruszkiem i jego zięciem pracującym w ogródku.
„Monika jest problem” – powiedział Piotrek niemalże na samym wejściu. „Co się stało?”- zapytałam. „Nie ma grilla” „CO?! Mamy kiełbaski... mamy ketchup i musztardę.. kupiliśmy nawet węgiel! A NIE MAMY GRILLA!” – troszeczkę się zdenerwowałam... Ale tylko troszeczkę. Zapytałam się kuzyna, czy przeszukał wszystko, stwierdził, że tak... Heh... Pięknie... Jak może się odbyć Grill Party bez grilla? Normalnie suuper! Ostatnią deska ratunku było zapytanie się Pana Ulańskiego czy przypadkiem nie ma pożyczyć nam tak potrzebnej rzeczy...
„PITER MAM GRILL!” - krzyknęłam uradowana, gdy „mała grupka“ siedziała sobie śmiejąc się i żartując przy stole. Razem z Piotrkiem zajęliśmy się przygotowywaniem jedzonka, gdy okazało się, że nie wszyscy są zaopatrzeni w dopalacze... Ah.. ta młodzież! O niczym nie pamięta już! Przecież dopalacze to podstawowa rzecz... My sobie załatwiliśmy już wcześniej... Teraz trzeba było załatwić dla Holendrów...
cdn...
nika_voldemort : :
kwi 11 2005 Wymiana Holenderska Odc. 1 pt. „Holender...
Komentarze: 0
Part THREE „Tuesday”

Wtorek. Jaki to piękny dzień tygodnia, kiedy nie musisz iść do szkoły!
Obudziłam Huub’a o 7.00, w końcu chłopak musiał się wykąpać. Swoją drogą to czyścioszek z niego ( i dobrze :D). Z opowiadań dziewczyn wywnioskowałam, że tylko on bierze prysznic codziennie... Bleee... Śmierdzący Holender? Skomentuje to następująco: "O Holender!"
Po śniadanku, podjechaliśmy taxi pod szkołę, gdzie czekali na nas pozostali. Okazało się, że jako nasz opiekun wytypowany został prof. Nering vel NERON. Jakiego miałam cykora! Gościu, który nawija po angielsku jak katarynka, uważany za jednego z najlepszych w szkole i jeszcze z nami miał iść do Urzędy Pracy! No dobra... Powiedziałam, że jakoś to będzie... I jakoś było...
W Urzędzie wraz z Pauli, Huub’em, Jankiem i Neronem poszliśmy do mojej mamy. Parę tygodni wcześniej umówiłam się, że Agata oprowadzi nas po Urzędzie i opowie o jego pracy, jednak na nieszczęście Agata zachorowała... Mówi się Zonk i idzie się do mamy :P
Kiedy przez pierwsze pięć minut pobytu nie potrafiłam się wysłowić, podobnie jak Paulina, Neron powiedział, że może wyjdzie na korytarz, a później, gdy już wszystko skończymy, wróci. Poszłam na ten układ i zaraz po tym jak psor wyszedł z gabinetu zaczęłam tłumaczyć to co objaśniała mama. Po skończonym wywiadzie, zostaliśmy oprowadzeni po Urzędzie Pracy, zrobiliśmy zdjęcia i wróciliśmy do szkoły pracować.
Cdn...

nika_voldemort : :